Our boy Liam

Lilypie First Birthday tickers

We remember

Lilypie Angel and Memorial tickers

Monday 30 April 2012

blanket

Snil mi sie.
Byl to piekny sen. Trzymalam go w ramionach. Spal.
Kiedy sie obudzilam, trzymalam jego kocyk.
Tak strasznie za nim tesknie

Thursday 26 April 2012

Megan

Megan - to jest wlasnie bereavement nurse - czyli innymi slowy pielegniarka od zaloby.

Lubie ja. Moge sie przy niej swobodnie rozplakac, wiedzac ze nie poklepie mnie po ramieniu a'la 'there threre, pull yourself together'. Ze nie zmienia tematu, tylko zadaje pytania. Powoduje, ze mysle o tym jak sie czuje. Powoduje, ze konfrontuje swoje emocje, a jednoczesnie daje im ujscie. Ze nie krempuje ja to, ze rycze i smarcze.

Daje mi tez do myslenia.
Jedna z wielu rzeczy, ktora mnie gnebila (i chyba juz przestala) to to, ze przez wiekszosc swojego zycia 'nie cieszylam sie za wczasu'. Na wypadek gdyby cos sie nie udalo i by uniknac przez to rozczarowania.
Jak dostalam sie do MMU nie podzielilam sie ta wiadomoscia do momentu, az siedzaialam w sali komputerowej po pierwszym wykladzie. Na wypadek gdyby cos sie nie udalo i plan studiow niewypalil.

Gdy dowiedzialam sie, ze jestem w ciazy ten nawyk 'nie cieszenia sie za wczasu' zniknal. Cieszylam sie i zylam kazdym dniem ciazy. Nie myslalam, ze cokolwiek moze pojsc zle.
Gnebilo mnie to, bo to jest pierwszy raz kiedy dalam sie poniesc uczuciu pewnosci - to sparzylam sie. Poniekad potwierdzajac moja glupia samozachowawczosc 'nie cieszenia sie'. Megan zas zwrocila uwage na cos - pracuje w swoim zawodzie od prawie 17 lat. Podczas tego czasu zaszla w ciaze. Poniewaz ma stycznosc tylko z rodzinami, ktore stracily dzieci nie potrafila sie cieszyc tym, co ja spotkalo i kazdego dnia nachodzily ja mysli 'czy to dzisiaj jest ten dzien, kiedy strace swoje?'. Nie mogla sie z tego otrzasnac i nie potrafila oddzielic emocji zwiazanych z praca ze swoja wlasna ciaza.
To dalo mi znacznie do myslenia. Pomimo tego co sie stalo, ciesze sie, ze zylam kazdym dniem, cieszac sie kazdym beztrosko. Blissfully unaware.

Cieszcie sie tym co macie, zyjcie tym co Was otacza. Bo co to za zycie jezeli czlowiek 'nie cieszy sie' na wypadek gdyby cos poszlo nie tak i przy tym odmawia sobie zycia. It's not a life, it's mere living.



Wednesday 25 April 2012

going away

Stuart zrobil nam niespodzianke.

Zabiera nas na wakacje.
Ehh
Jak to brzmi - wakacje.

Bardziej adekwatne byloby 'wyjazd/ ucieczka od wszystkiego by dac przestrzen swoim myslom'

W kazdym razie jedziemy na tydzien (9go Maja). Narazie swinka nie chce mi powiedziec dokad. Powiedzial tylko by zapakowac okulary przeciwsloneczne i letnie ubrania. Jak sie dowiem, to powiem.

Jutro (Czwartek) przychodzi bereavement nurse. Najprawdopodobniej bedzie to trudny dzien.

Tuesday 24 April 2012

kolory

Gdyby wybrac obraz, ktory oddalby to jak sie wczoraj czulam, byloby to ponizsze plutno

Dzis:


Monday 23 April 2012

a moment in our arms..

..a lifetime in our hearts.

Przeciez to nie tak mialo byc.
Istnieje. Ale nie zyje. Widze obrazy, slysze dzwieki, ale ich nie przetwarzam. Kiedy jednak dopuszcze do siebie te mysl, ze jestem sama ten moment kiedy ponownie dociera do mnie, ze nigdy go juz nie wezme w ramiona. Za kazdym z tych razy moje serce rozrywane jest na milion kawalkow. Ponownie umieram. Uczucie beznadziejnosci. Uczucie braku potrzeby bycia. Purposeless.

Dzisiaj bylismy na cmentarzu, a potem u kamieniarza zamowic nagrobek.
That is so wrong. To wszystko mialo byc inaczej. Jak to sie stalo, ze zamiast planowac chrzciny, wybieram nagrobek?

i want to be still 
i want to walk into your grave 
where i can shelter in peace 
until all our cares have blown away


let the whole world fall away 
and fall into my arms 
stay with me 
i don't know how long we've got left 
and so i'm asking you 
to forgive me 


i learn as i go
to float far away
into silence 
and just watch your face
and find some kind of grace
in that quiet bliss 


can i stay and say nothing at all, at all 


where will we go when we get old 
when the bustle and the noise 
get too frightning 
when each and every angry word
is banished to the past 
that when i think 


we'll learn as we go
to float far away
into silence
and i'll watch your face
and read of patience and grace
in each line there 

will you walk into the grave with me 
will you leave this empty world 
soft and wistfull 
to sink into the dark, dark earth 
and never reappear would be blissful 

Sunday 22 April 2012

5th Sunday

Dzisiaj jest 5ta niedziela od dnia porodu.
Tylko cztery tygodnie, a czasami zdaje mi sie, ze minelo juz kilka miesiecy.

Bylismy dzisiaj na cmentarzu. Zanieslismy Deanowi swieze kwiaty, ozdobnego motylka i kolorowy wiatraczek.
Smutek ogarnal mnie w calosci w momencie gdy rozejzalam sie do okola. Niektore groby opuszczone, zaniedbane. Ususzone kwiaty, nadgnite misie.
Wiem, ze kazdy jest inny i kazdy radzi sobie z utrata swojej pociechy w inny sposob, ale zeby w ogole nie chciec przyjsc..? Zadbac o to, co nam zostalo?

2go maja chce isc na spotkanie grupy Sands - Stillbirth and neonatal death charity (http://www.uk-sands.org/).
W poszukiwaniu zrozumienia.


Saturday 21 April 2012

Dean Marcin

Dean Marcin
Born Asleep on 24.03.2012.

Nasz synek. Wazyl 3610g.
Idealny. W kazdym calu.


To wszytko wydaje sie takie surrealistyczne.
Nierealne. Musze spojrzec na swoje rozstepy, by przypomniec sobie i ponownie uswiadomic, ze bylam w ciazy. Ze przez krotka chwile byl w moim zyciu maly chlopiec. Ze to nie byl sen.
Porod jak i pogrzeb pamietam jak przez mgle. Gdyby nie zdjecia jakie zrobil Stuart – po porodzie – mialabym problemy z zapamietaniem jak wygladal moj synek. (Jako srodek znieczulajacy podano mi morphine. Po porodzie bylam na innej planecie. Po jakiejs godzinie od porodu poprosilismy, by maly zostal zabrany. Balam sie, ze jak zostanie z nami dluzej za bardzo (lub jeszcze bardziej) sie do niego przywiaze i nie bede wstanie sie z nim rozstac.)
Malenstwo w Smerfowej czapce, owiniete dwoma kocykami – nie wieksze od naszej Phoebe. Maly, cukierkowo – kartofelkowy nosek, a wyraz twarzy troche jak ‘nie bede tego jadl i juz!’, a jednoczesnie ten spokoj ‘mamo, jest mi tu dobrze – nie martw sie’.
Nie moge ogarnac jak szybko czyjes zycie moze zostac obrocone w gruzy. I jednoczesnie przypomniec jak malo od nas zalezy, jak kruche jest zycie (przeciez to takie oczwywiste, a jednak tak czesto o tym zapominamy), jak czesto przejmujemy sie jakze nieistotnymi rzeczami. Rozmowy o tym jakie butelki chce kupic, gdzie dostac termometr do mierzenia temperatury wody i jaki rodzaj mydla urzywac do kapieli – a to wszystko zanim maly sie urodzil. Where did the priorities go?
Czuje straszna pustke. Kiedy lezalam w szpitalu w dniu kiedy dowiedzielismy sie, ze maly przestal byc posrod nas – chcialam umrzec. Chcialam zamknac oczy i juz ich wiecej nieotworzyc. Przestac czuc cokolwiek. Kolejne dwa dni, ktore musialam odsiedziec zanim porod zostal wywolany, nie byly meka. Nie byly pieklem. To wszystko juz mialo miejsce. Dwa dni bycia martwym za zycia, bez duszy i serca, rozpacz tak wielka, ze nie wsposob tego opisac. Po porodzie jakby ktos te wszystkie emocje odjal. Trzymanie go w ramionach bylo... niebywale. Wrecz w jakis sposob uleczajace. Czy to co pisze ma sens?
Pustka jednak pozostala. Fizyczna i mentalna. Czekam, az cos mnie ‘kopnie’ od srodka, lub zacznie czkac.. bycie w ciazy to piekne uczycie, rodzenie – cholernie bolesne, co nie zmienia faktu – ze tez piekne i chcialabym zostac jeszcze raz tym poblogoslawiona, ale boje sie. Boje sie, ze moze sie to wszystko powtorzyc. 

Kazdy dzien niesie ze soba inne emocje. Zazdrosc, gdy widze kobiete w ciazy, zal, ze nie zostalo mi dane bycie mama. Smutek, gdy widze, ze sa ludzie - rodzice - ktorzy przeszli przez to samo, lub cierpia jeszcze bardziej bo zostalo im dane poznac placz/ smiech swojego dziecka, a nastepnie zostalo im ono zabrane - przez chorobe lub inne nieszczescie. Nadzieja - ze zostaniemy jeszcze kiedys poblogoslawieni cudem jakim jest dziecko.
Poki co, staramy sie isc do przodu. Jakos. Razem. Rozmawiajac o naszym synku. Wspominajac go. Bo jest jedna rzecz, ktorej jestem absolutnie pewna - nie chce by kiedykolwiek Dean stal sie tabu. Byl i nadal jest czescia naszej rodziny.