Nie powiem. Trochę deprecha łapie :| dach nam zwiało w lutym. Mamy koniec lipca. Jeszcze zejdą co najmniej dwa miechy zanim będziemy się mogli z powrotem wprowadzić :| jestem zmęczona nie posiadaniem swojego domu. Mojej lodówki - której drzwi domykaja się bez problemu. Mojej pralki, która dopiera rzeczy po pierwszym razie. Mojego stołu i krzeseł przy którym można jesc obiad jak normalny człowiek, a nie z kolan jak jakiś pieprzony amerykanin :-# kuchenki, która jest na gaz a nie zapyziala płyta grzewcza. Kto by się spodziewal, że ze mnie taka domestic goddess? Przynajmniej mam swój odkurzacz. Kocham swój odkurzacz <3
Doszlam do wniosku, że byle jakie 4 ściany nie będą moim domem. W szczególności jeśli to lokum jest wynajęte, a nie własnościowe. Snobka psia mac :| od czasu chlopcow stabilność i pewność jutra stała się tak szalenie ważna, że to przerzucanie nas z kąta w kat spowodowało, że nie czuje się bezpiecznie. Zapomnijcie o spontaniczności - to słowo przestało funkcjonować w moim słowniku :-(
Ja chce kurwa swój dom x_x
Life as we know it
Thursday 24 July 2014
Bez szału :|
Sunday 6 October 2013
obligation
Jak czas zleciał.
Wlazłam na bloga by zobaczyć, czy jeszcze istnieje. I zobaczyłam na górnym sówaku, że Dean miałby 18 miesięcy. Ostatni raz jak myśałam o jego wieku wychodziło na to, ze miałby 15 miesięcy. Miesiące, miesiące, czasami takie bez wyrazu, bez krztałtu. 18 miesiecy. Chodziłby? Może nawet biegał. Ile słów by już znał? Nie byłam wstanie sobie go wyobrazić.
Dzisiaj poszliśmy na spacer do Fleetwood, na plażową promenade. Jest tam naprawde ślicznie. Szliśmy i szliśmy, aż dotarliśmy do budki z jedzeniem (fryty) i gorącą herbatą. Stuart usiadł na murku i zajął się małym, zaś ja poszłam stać w kolejce (Jak na polkę przystało..) bo naszła nas ochota na rożek frytek. Zamówiłam i przyszło mi czekać kolejne 5 minut. W między czasie do okienka podszedł pan z dzieckiem na rękach. Pan wyglądał na dziadka, ale któż wie? Chłopiec na rękach z kręconymi jasnymi włosami, oliwkowej karnacji i z olbrzymimi oczami spojrzał na mnie i wyciągnął obie ręce jakby chciał złapać mnie za głowę O_O pan się zaśmiał, a ja zapytałam się ile ma lat? 18 miesięcy odparł pan "wystarczająco duży, żeby mi zwiać, ale nie wystarczająco by odpyskować". And then it daunt on me. Dotarło do mnie. Tak duży byłby Dean. Duży by móc biegać. Jakie miałby włosy? Też kręcone? Ja i Stu oboje mamy trochę podkręcone.
Liam jest kochany. Jego miny i uśmiechy roztopią najbardziej lodowate serce. Rozśmieszy największego gbura. I would not swap him for a world.
Co nie zmienia faktu, że opieka nad dzieckiem to naprawdę ciężka praca (Mamo, jak Ty dałaś radę 4 razy??) i czasami, w szczególności po nieprzespanej nocy, ciężko jest się uśmiechnąć.
Utrata Deana powoduje, że czuje się obliged - zobowiązana by docenić każdy dzień i noc, każdy płacz i uśmiech. Każdą kupę. Really. But that's what makes it hard. Kiedy czuje się gorzej, i ta myśl przejdzie mi przez głowę "Czemu się ciągle budzisz?", "Proszę, zjedz więcej by pospać dłużej" and the staple "Czemu płaczesz? Nakarmiony, wyspany, pielucha zmieniona?" :( I wówczas czuję się tak strasznie winna. "Doceń". Słyszę głos w oddali. Jak śmiem "moan"? Tak więc chcąc czy nie chcąc uczucie utraty tkwi we mnie każdego dnia, przypomina mi jak to jest stracić kogoś idealnego, by móc naprawdę docenić to co właśnie się obudziło o 3am i żąda jedzenia.
Znalazłam w google zdjęcie chłopca, podobnego do tego z Fleetwood. Wg. wujka google, też ma 18 miesięcy.
Picture found on google.co.uk. Whoevers this boy is, he is gorgeous and no harm is intended by posting his picture on this blog. And I hope you don't mind..
Wlazłam na bloga by zobaczyć, czy jeszcze istnieje. I zobaczyłam na górnym sówaku, że Dean miałby 18 miesięcy. Ostatni raz jak myśałam o jego wieku wychodziło na to, ze miałby 15 miesięcy. Miesiące, miesiące, czasami takie bez wyrazu, bez krztałtu. 18 miesiecy. Chodziłby? Może nawet biegał. Ile słów by już znał? Nie byłam wstanie sobie go wyobrazić.
Dzisiaj poszliśmy na spacer do Fleetwood, na plażową promenade. Jest tam naprawde ślicznie. Szliśmy i szliśmy, aż dotarliśmy do budki z jedzeniem (fryty) i gorącą herbatą. Stuart usiadł na murku i zajął się małym, zaś ja poszłam stać w kolejce (Jak na polkę przystało..) bo naszła nas ochota na rożek frytek. Zamówiłam i przyszło mi czekać kolejne 5 minut. W między czasie do okienka podszedł pan z dzieckiem na rękach. Pan wyglądał na dziadka, ale któż wie? Chłopiec na rękach z kręconymi jasnymi włosami, oliwkowej karnacji i z olbrzymimi oczami spojrzał na mnie i wyciągnął obie ręce jakby chciał złapać mnie za głowę O_O pan się zaśmiał, a ja zapytałam się ile ma lat? 18 miesięcy odparł pan "wystarczająco duży, żeby mi zwiać, ale nie wystarczająco by odpyskować". And then it daunt on me. Dotarło do mnie. Tak duży byłby Dean. Duży by móc biegać. Jakie miałby włosy? Też kręcone? Ja i Stu oboje mamy trochę podkręcone.
Liam jest kochany. Jego miny i uśmiechy roztopią najbardziej lodowate serce. Rozśmieszy największego gbura. I would not swap him for a world.
Co nie zmienia faktu, że opieka nad dzieckiem to naprawdę ciężka praca (Mamo, jak Ty dałaś radę 4 razy??) i czasami, w szczególności po nieprzespanej nocy, ciężko jest się uśmiechnąć.
Utrata Deana powoduje, że czuje się obliged - zobowiązana by docenić każdy dzień i noc, każdy płacz i uśmiech. Każdą kupę. Really. But that's what makes it hard. Kiedy czuje się gorzej, i ta myśl przejdzie mi przez głowę "Czemu się ciągle budzisz?", "Proszę, zjedz więcej by pospać dłużej" and the staple "Czemu płaczesz? Nakarmiony, wyspany, pielucha zmieniona?" :( I wówczas czuję się tak strasznie winna. "Doceń". Słyszę głos w oddali. Jak śmiem "moan"? Tak więc chcąc czy nie chcąc uczucie utraty tkwi we mnie każdego dnia, przypomina mi jak to jest stracić kogoś idealnego, by móc naprawdę docenić to co właśnie się obudziło o 3am i żąda jedzenia.
Znalazłam w google zdjęcie chłopca, podobnego do tego z Fleetwood. Wg. wujka google, też ma 18 miesięcy.
Picture found on google.co.uk. Whoevers this boy is, he is gorgeous and no harm is intended by posting his picture on this blog. And I hope you don't mind..
Wednesday 17 July 2013
Meet Liam
To nasz synek - brat Dean'a.
Duży klops ważący 4.7kg.
Jestem zmeczona i nie ukrywam zestresowana bowiem zabrali go wczoraj późnym wieczorem - biedak ciągle się trzasl co mi nie wyglądało na normalne. Zabrali go przebadać i okazuje się że poziom jego cukru jest zdecydowanie za niski. Podali mu dwie butelki które praktycznie pochłonął ale to nie podniosło mu cukru za dużo więc zdecydowali się dac mu kroplówkę przez resztke pempowiny. Czekam na Stu i jak przyjedzie znajdziemy na oddział by dowiedzieć się więcej i co jest czym czego xx
Sunday 7 July 2013
Saturday 6 July 2013
Thursday 4 July 2013
Thursday 27 June 2013
zdrowa zywnosc
Moja zdrowa zywnosc nie jest zdrowa.
Fakt.
Po ostatnim scanie jest podejrzenie, ze moge miec tymczasowa ciazowa cukrzyce - stad duzy klops.
Bylismy w szpitalu przez ponad godzine, monitorowani i kloci - badanie krwi i takie tam. Dostalam do domu taki specjalny monitor, gdzie dzgam sie w paluch a potem chlapie krwia na kawalek tektury, ktory wystaje z maszyny i mierzy ilosc cukru we krwi.
Dzisiaj rano mialam zrobic dwa badania - na czczo i na po sniadaniu. Na czczo bylo 4.9 (norma) po sniadaniu 11.9 (bardzo nie norma, norma jest nie wiecej niz 7.8). Za telefon i dryndam do pani od cukrzykow. Zapytala sie, co mialam na sniadanie: moje sniadanie - przezucilam sie z brazowego chleba na pelnaziarnista granole (musli) z mysla - chelb jest bardziej niezdrowy. WROOOOOOONG!
Na sniadanie mialam granole z bananem i paroma truskawkami i niskotluszczowym jogurtem. Okazuje sie, ze dwa tosty z jajkiem sa zdrowsze niz moje sniadanie O_O Pod wzgledem cukrowym. Nie wygram. Jutro zjem te pieprzone tosty z jajkiem. A co mi tam. Musli jest nie zdrowe :/ SO BE AWARE!
not impressed
Fakt.
Po ostatnim scanie jest podejrzenie, ze moge miec tymczasowa ciazowa cukrzyce - stad duzy klops.
Bylismy w szpitalu przez ponad godzine, monitorowani i kloci - badanie krwi i takie tam. Dostalam do domu taki specjalny monitor, gdzie dzgam sie w paluch a potem chlapie krwia na kawalek tektury, ktory wystaje z maszyny i mierzy ilosc cukru we krwi.
Dzisiaj rano mialam zrobic dwa badania - na czczo i na po sniadaniu. Na czczo bylo 4.9 (norma) po sniadaniu 11.9 (bardzo nie norma, norma jest nie wiecej niz 7.8). Za telefon i dryndam do pani od cukrzykow. Zapytala sie, co mialam na sniadanie: moje sniadanie - przezucilam sie z brazowego chleba na pelnaziarnista granole (musli) z mysla - chelb jest bardziej niezdrowy. WROOOOOOONG!
Na sniadanie mialam granole z bananem i paroma truskawkami i niskotluszczowym jogurtem. Okazuje sie, ze dwa tosty z jajkiem sa zdrowsze niz moje sniadanie O_O Pod wzgledem cukrowym. Nie wygram. Jutro zjem te pieprzone tosty z jajkiem. A co mi tam. Musli jest nie zdrowe :/ SO BE AWARE!
not impressed
Subscribe to:
Posts (Atom)